czwartek, 6 grudnia 2012

po przyjacielsku

jest już ze mnie taki typ, że muszę mieć ręce pełne robótki.
jestem kryptonerwusem, a tworzenie w tle jakiegoś rękodzieła obłaskawia bestię we mnie.
bez tego niechybnie usnęłabym na wykładzie z historii myśli ekonomicznej :-)

od dawna miałam ciągoty w stronę nitek, supłów, oczek i innych tym podobnych rzeczy, które w moim otoczeniu powodowały tylko wzdychania i komentarze:
"łaaaaał, skąd ty takie coś umiesz?"
"o jaaa, nie miałabym nerwów do tego!"

odpowiedź jest prosta.
umiem z internetu.
ja też nie mam nerwów, to je sobię tym sposobem koję :-)

gdzieś na etapie gimnazjum dowiedziałam się, że istnieje coś takiego jak bransoletki przyjaźni.
dzięki wygrzebanemu z maminego regału workowi przeróżnistej muliny z możliwością bezkarnego spożytkowania nauczyłam się podstawowego wzoru, czyli pasiaka wielokolorowego.
machnęłam sobie parę egzemplarzy i tymczasowo temat porzuciłam.

ale już w liceum, za kadencji pewnego byłego-niedoszłego, który to nosił taką bransoletkę made in Peru, podjęłam wyzwanie wykonawcze "takiej to pewnie nie umiesz zrobić".
no pewnie, że zrobiłam :-)
a potem wujek Google ukazał mi bezmiar oceanu wzorów i wsiąkłam.
naplęgłam tego ustrojstwa co niemiara, osiągając przy tym nawet korzyści majątkowe :-)
a na studiach to dopiero robota idzie :-)
jeśli ktoś z was byłby zainteresowany, to bransoletki ze zdjęć poniższych, opatrzonych napisem "fotogramika" mam jeszcze w domu i mogę je wymienić na inne dobra, tudzież gotówkę :-)
dobijać się proszę pod adres fotogramika@gmail.com


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz