środa, 27 lutego 2013

szewska pasja

cierpiałam ostatnio na niechcica publicznego.
w sensie - naprodukowałam kupę rękodzieła (bez przewagi kupy), ale publikować to nie było komu.
w ramach pokuty będę teraz prezentować wszystko niemalże hurtem, co by nie wiało nudą.

na pierwszy rzut idzie projekt z cyklu "już nigdy więcej nie chwal się, że dziergasz, bo wiesz jak to się skończy".
byłam na imprezie urodzinowej, a jubilatka publicznie pokazała siebie w prezencie marki sweterek kończony pół godziny przed wyjściem.
zdjęć powyższego jeszcze nie ma, ale będą, obiecuję!
nieopatrznie naraziła mnie na ochy i achy znaczącej części towarzystwa, co zaskutkowało m.in. popytem na paputki niemowlęce z wyraźnym wskazaniem na dziewczynkę.

z powodu targających mną ostatnio negatywnych emocji, tak się rozpędziłam w relaksacji drutingiem, że popełniłam aż dwie pary butków.
pierwsza to bambosze na bogato.
wzór to  Babystøvler w wydaniu Calisty Yoo, wydziergany na drutach 2,5mm.
włóczka pochodzenia ciucholandowego, nowa, ale bez banderoli.
byłam przy tym święcie przekonana, że mam motek z błyszczącą nitką w ciemnym fiolecie.
oczywiście się pomyliłam i miałam, ale błękit królewski.
nie zraziłam się, bo się w duchu zarzekłam, że spod mojej ręki landrynkowo różowe buciątka nie wyjdą i koniec.
problem wynikł w kwestii ozdobnika.
guzik był z mało arystokratyczny, turkusowe kwiatki z odzysku się gryzły z tym odcieniem...
traf chciał, że miałam misję zapłacenia rachunków na mieście i napatoczyłam się na kiosk z asortymentem typu mydło i powidło, i znalazłam spinki do włosów z powyższymi perełkowymi detalami.
uznawszy, że da się je bezstratnie odseparować nabyłam przezornie sztuk 3, butki ozdobiłam, a i grzywkę długości za nos da się już poskromić.

zamawiająca jeszcze nie miała czasu ich odebrać, a ja z kolei miałam czas by się nudzić, więc powstała para bardziej dziewczyńska, zawierająca nieco różu (oczywiście w mało drastycznym odcieniu i w przyzwoitej ilości).
część fioletowa to nic innego jak początek z Saartje's Bootees, które to już popełniłam w wersji całkowicie czerwonej.
jednak fuksja to już moja radosna inicjatywa rezygnacji z paseczków na rzecz ciut wyższej, a węższej cholewki.
włóczka fioletowa to właśnie ta, o której myślałam, że ma dodatek błyszczący.
róż to podwójnie wzięte skrawki jakiegoś kordonka (miałam 3 malutkie kuleczki, z czego jedna w wielu odcinkach).
guziczków nakupowałam kiedyś w pasmanterii w straszliwej ilości z zamiarem nie przyszycia ich bynajmniej, a przyklejenia do jakiejś kartki okolicznościowej.
kartki nie wykonałam, bo mi zapał do pomysłu oklapł, ale teraz były jak znalazł.
przyszyte na amen i wieki wieków, ażeby nie stanowiły zagrożenia dla dziecka poniżej lat trzech.

3 komentarze:

  1. Cudne :-) A na dodatek nie potrafię się zdecydować, które bardziej mi się podobają... Rewelacyjne papucie :-)
    Nie mogę się doczekać tego, co nam jeszcze pokażesz... :-)
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Te pierwsze mi się bardziej podobają :) Wynalazłaś świetną ozdobę :D

    OdpowiedzUsuń
  3. nie umiem ogarnąć takich butków

    OdpowiedzUsuń