czwartek, 18 października 2012

ratownictwo torebkowe

kiedyś w ciucholandzie zabrakło reklamówek.
nowego dobytku miałam sporo, więc wygrzebałam sobie dżinsową torbę, co by się zabrać z tym całym majdanem.
ten nabytek za złotówkę miał jedną wadę - ktoś potraktował go korektorem, kreśląc bardzo koślawe (czyt. zwyczajnie brzydkie) serce.

torebka pierwotnie pochodzi z Filipinki, sprzed około dziesięciu lat.
wiem, bo chciałam sobie kupić egzemplarz, ale zeszły na pniu i musiałam się wtedy obejść smakiem.
jednak i dekadę później przypadła mi niesamowicie do gustu.

ale żeby się z nią móc publicznie pokazać, trzeba było coś z tym bohomazem zrobić.
i wpadłam na pomysł, żeby przetrząsnąć  domowe zapasy guzikowe.
wybrałam te co bardziej kolorowe, mniej więcej podobnego kalibru i przytwierdziłam, na tyle ile się dało korygując kształt serducha.
i voila!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz